Żydowscy Polacy

Antypolonizm » Żydowscy Polacy

Znana jest historia polskiego Żydostwa, mówi się o niej, pisze, i co ciekawym jest, lubo bardzo dobrze albo bardzo źle, złotego środka w tym wypadku nie wynaleziono.

Co spowodowało tak masowy ich napływ po II Wojnie Światowej do kraju, już jako funkcjonariuszy UBP, czy oficerów Armii Polskiej?

Otóż częściowo zawinili temu...polscy komuniści. Przedwojenna Partia Komunistyczna Polski, jak twierdzono później, skutkiem niemieckiej prowokacji, została wykluczona z II Międzynarodówki, organizacji zrzeszającej pod skrzydłami KPZR komunistyczne partie Europy. Rodzimi komuniści byli też obiektem stałej nagonki organizowanej przez II Departament MON, czyli mówiąc krótko, kontrwywiad i policję polityczną.

W tym samym czasie, gdy swego chowu marksiści zmuszeni byli zejść do głębokiej konspiracji lub zażywali wywczasów w Berezie Kartuskiej, ich żydowscy koledzy cieszyli się stosunkową swobodą i nietykalnością. Spowodowane to było polityką rządu polskiego popierającą akcję wysiedlania Żydów z Polski, a tym samym wspierania wszystkimi dostępnymi środkami akcję emigracji do Ziemi Obiecanej – Palestyny. Liczono że komuniści Żydowscy opuszczą i tak Polskę i jeżeli będą problemem to dla rządu w Tel Avivie. Szkolono nawet oficerów żydowskich dla przyszłych sił zbrojnych niepodległego Izraela, na specjalnych kursach organizowanych przez MON.

Jeszcze przed wybuchem II Wojny Światowej komuniści żydowscy rozpoczęli exodus do ZSRR, gdyż nic tam im w odróżnieniu od polskich komunistów nie groziło, a wiedząc dokładnie o losach ich pobratymców w Niemczech pod rządami Hitlera, de facto uciekali przed komorami gazowymi.

Mimo że uważali się i byli uważani za Polaków, nie kwapili się do Armii organizowanej przez generała Andersa, więc pozostali w ZSRR, gdy Armia ta przez Iran przeszła na Zachód.

Było to na rękę Stalinowi, podjudzanemu przez Wandę Wasilewską, o której mówią że właziła mu pod pierzynę, który snuł plany przyszłej Europy pod patronatem ZSRR. Polska oczywiście była najważniejszą częścią powojennej łamigłówki. Liczył się od początku Wujek Soso, z tym że musiał być utworzony rząd pseudo-polski składający się o ile to możliwe z ludzi którzy z grubsza biorąc mogliby uchodzić za polskich komunistów.
Tych niestety brakowało. Część nich oddała ducha w Gułagach, a ci co zostali niezbyt byli Związkowi Zdradzieckiemu, jak po cichu mawiali, przychylni.

Było za to w bród komunistów pochodzenia żydowskiego, tych którzy uciekli z Polski i tych urodzonych na terenach byłego Zaboru Rosyjskiego i którzy mogli, od biedy, za Polaków uchodzić. I tak się zaczęło. Żydowski krawiec z kresowego miasteczka zostawał kapitanem UB, szewc z ulicy Nalewki majorem. Posłano ich na przyspieszony kurs polskiego i rosyjskiego, a tych którzy mówili tylko w Idisz wysłano na Syberię, aby nie przeszkadzali.
Nadano im polskie imiona i nazwiska, wymyślono bajeczki o przodkach wywiezionych na Sybir (ex. Konstanty Rokossowski - Marszałek Polski) i tak zostało aż do momentu gdy w Rosji tuż przed śmiercią Stalina zdano sobie sprawę że towarzysze żydowskiego pochodzenia bardziej szkodzą idei komunizmu niż jej pomagają. Podawano tu przykład Lavrientija Berii, kata Ukrainy i paru innych.

Dokonano czystki, która dosięgła i tych w Polsce. Tu oddać należy sprawiedliwość tow. „Wiesławowi” Gomułce, który nie tylko ochronił chłopów polskich przed kolektywizacją, ale w czasie swej wizyty w ZSRR, z której, notabene, nie był pewien czy wróci, (jak B. Bierut i jak również jego niemiecki kolega), kategorycznie zapowiedział Chruszczowowi że Polska, a szczególnie polski chłop, komunizmu z rąk żydowskich za nic w świecie nie zaakceptuje.

I to był początek końca. W ZSRR również, aczkolwiek u nas aparatczycy żydowskiego pochodzenia, zamiast stanąć przed plutonem egzekucyjnym jak w Rosji, stanęli w kolejce przed ambasadą USA w oczekiwaniu na wizy emigracyjne. Żyją tam do dziś, mają się dobrze i krzyczą wielkim głosem o krzywdzie, jaka ich spotkała z naszych rąk i zwrocie tego co nigdy przez Polaków nie zostało im zabrane.

Cheers
Colas Bregnon
sicfatatulere@yahoo.co.uk


Korzenna gazeta w USA "New Yorker" opyblikowała artykuł pewnej lesbijki żydowskiej , w którym oskarża naród polski o wymordowanie 3 mln żydów podczas II WŚ.
Jak zwykle do tych zaprogramowanych i skrzętnie przygotowanych akcji i ataków organizacji żydowskich w USA ustosunkował się red. Stanisław Michalkiewicz.

Cytuję:
"... No i zaczęło się. Jak tylko na stronie internetowej Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego opublikowany został list sekretarza stanu USA Antoniego Blinkena, zawierający deklarację poparcia żydowskich roszczeń majątkowych odnoszących się do własności bezdziedzicznej, w New Yorkerze ukazał się artykuł niejakiej Maszy Gessen, żydowskiej lesbijki, nieubłaganym palcem wytykający Polakom, że w czasie II wojny wymordowali 3 miliony Żydów. Pani Gessen z tymi trzema milionami i tak łaskawa, bo przecież według zatwierdzonej do wierzenia wersji historii, Żydów zawsze ginie 6 milionów. Tylu ich zginęło w pogromach w Rosji, tylu potem z Rosji wyemigrowało, a wreszcie - tylu zginęło podczas II wojny światowej. Pani Gessen uważa, że 3 miliony wymordowali Polacy, a pozostałe 3 miliony kto? Tego zdaje się nie wyjaśnia, więc można się domyślać, że zrobili to "naziści" - ci sami, co to najpierw okupowali Niemcy - bo Niemcy, jak wiadomo, były pierwszym krajem okupowanym przez "nazistów", co to nawet mówili specjalnym, nazistowskim językiem, trochę -mówiąc nawiasem - podobnym do jiydysz - a dobrzy Niemcy próbowali ich bronić zarówno przed "nazistami", jak i Polakami, których nawet w tym celu zamykali i pilnowali w obozie Auschwitz - ale nic to nie dało! Polacy wykorzystywali każdą sposobność, żeby oddać się swojej ulubionej rozrywce i gdyby nie Tewje Bielski z pułkownikiem von Stauffenbergiem, to pewnie sami wymordowaliby całe 6 milionów. Na szczęście Tewje Bielski z pułkownikiem von Stauffenbergiem w 1944 roku zagonili Polaków do Warszawy, gdzie wzniecili oni powstanie, a po jego klęsce, obawiając się sądu zagniewanego ludu, rozproszyli się w nocy i mgle. Ale od czego mamy światowej sławy historyków? Światowej sławy historycy, przy pomocy najnowszej metody badawczej w postaci objawienia, spenetrują prawdę zgodnie z mądrością i potrzebami etapu, dzięki czemu pani Masza, w ramach przygotowania propagandowego akcji rewidykacyjnej, może nieubłaganym palcem dźgać złowrogich Polaków w chore z nienawiści oczy. Co prawda, akcja rewindykacyjna dopiero się zaczyna, więc na razie haggada o Tewje Bielskim i pułkowniku von Stauffenbergu musi trochę poczekać - ale przecież zarówno pan prof. Jan Grabowski, jak i pani Barbara Engelking nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, więc na pewno doczekamy się i tej i jeszcze ciekawszych rewelacji.

Na tym jednak etapie opowieści pani Maszy Gessen, mimo widocznego umiarkowania, okazały się przedwczesne, toteż spotkały się z krytyką nie tylko ze strony polskiej, ale również - żydowskiej. Strona żydowska, jak to miała w zwyczaju w czasach stalinowskich, podzieliła się na dwie strony: ubeka złego i ubeka dobrego. Ja sam za pierwszej komuny doświadczyłem tej metody; zły ubek mówił: skurwysynu, powinienem cię tu zastrzelić jak psa - po czym, wielce wzburzony, trzaskając drzwiami, wychodził z pokoju przesłuchań, a wtedy ubek dobry, konfidencjonalnym szeptem mówił: panie, to bandyta, niech się pan przyzna... Pani Masza zagrała ubeka złego, a jej krytycy - tego dobrego. Toteż krytyka strony żydowskiej idzie w tym kierunku, że pani Masza się zagalopowała: nie trzy miliony, a tylko dwa, a może nawet jeszcze mniej, więc "nie można bronić prawdy przy pomocy kłamstwa";. Tak czy owak mamy się przyznać, jak nie do trzech milionów, to przynajmniej do dwóch, ostatecznie - choćby do półtora - bo przecież i półtora miliona stanowi wystarczające uzasadnienie dla roszczeń rewindykacyjnych - a o to przecież w tym interesie chodzi..." Koniec cytatu.

Skoordynowane ataki organizacji żydowskich nasiliły się w związku z listem
Anthony Blinkena z pierwszorzednymi korzeniami, sekretarza stanu administracji Józia Bidena do organizacji "redystrybucja mienia"tzw. pożydowskiego do którego prawa nie mają.


Powspominajmy stare czasy, czasy niebezpieczne dla Polaków a szczególnie patriotów. Namiestnicy z nadania zbrodniczego Stalina szaleli na całym obszarze PRL. Terror i zbrodnie były zjawiskiem codziennym.
Lata 1944 - 1956 były nie gorsze w swym okrucieństwie i zbrodniczości od hitlerowskiej okupacji. Wg historyków w ww. okresie życie straciło od 100 tys. do 130 tys. Polaków. Te krwawe ofiary narodu polskiego zasługują na szczególną pamięć w obliczu ciągłych ataków środowisk semickich przypisujących zbrodnie Polakom. Prawda nie obroni się sama. Trzeba ciągle przypominać potomnym tego świata kto był ofiarą a kto sprawcą, i zbrodniarzem.

Cytuję:

" ...Jak to się czasy zmieniają! Za pierwszej komuny żydowska awangarda, starannie uplasowana przez NKWD w partii, rządzie, bezpiece, niezawisłych sądach - że wymienię tylko niezawisłą sędzię Marię Gurowską (nee Zand; córkę Moryca i Frajdy), która zamordowała generała Emila Fieldorfa, "Nila", posługując się dowodami spreparowanymi przez inną Żydówkę, Fajgę Mindlę Danielak, która w ramach minimum konspiracyjnego używała nazwiska "Helena Wolińska", czy Oskara Szyję Karlinera, co to w sądownictwie wojskowym ubabrał sobie ręce aż po łokcie we krwi polskich patriotów - więc ta żydowska awangarda, uplasowana również w mediach - rzuciła hasło: kobiety na traktory!

Nawiasem mówiąc, kiedy się czyta o łajdactwach tych żydowskich arywistów, to człowieka ogarniają wątpliwości, czy ci wszyscy "sprawiedliwi wśród narodów świata", nie zrobili przypadkiem ogromnego głupstwa, kręcąc w ten sposób powróz na szyję i rodaków i własną? Wprawdzie Franciszek ks. de La Rochefoucauld twierdził, że tylko dlatego Pan Bóg nie sprowadził na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o bezskuteczności pierwszego, ale być może bywają wyjątki, kiedy ludzie wyciągają z własnych błędów jakieś wnioski i w przyszłości nie będzie już żadnych amatorów poświęcania życia swojego i swojej rodziny dla ratowania kogoś, kto już wkrótce pokazał, że jest zdolny do wszelkich łajdactw?

Być może, że nie będzie, dlatego, że to właśnie ich życie zostanie zagrożone przez jerozolimską szlachtę, która już nie może się doczekać powrotu do panowania nad mniej wartościowym narodem tubylczym...."

(-) Stanisław Michalkiewicz

Konfederacja Wolność i Niepodległość


Potomkowie awangardy władzy w Polsce!

Cytuję:
"...Podobnie było i w Polsce podczas "utrwalania władzy ludowej", a nawet wcześniej. 2 września 1939 roku wyszedł dekret prezydenta o amnestii, opatrzonej rozlicznymi warunkami - ale w miarę rozpadania się struktur państwa, o żadnych warunkach nie było już mowy. Więzienia zostały otwarte, a więźniowie - wśród których zdecydowaną większość stanowili kryminaliści - wypuszczeni na wolność. Po powrocie do rodzinnych stron rzucili się w wir swoich ulubionych zajęć, wskutek czego - o czym wspomina w swoich pamiętnikach Adam hr. Ronikier, podczas okupacji prezes Rady Głównej Opiekuńczej, jednej z dwóch instytucji polskich, oficjalnie działających w Generalnej Guberni - bandytyzm stał się plagą, zwłaszcza na terenach wiejskich, gdzie Niemcy zaglądali sporadycznie. Kiedy w 1941 roku wybuchła wojna niemiecko-sowiecka, utworzony wkrótce w Moskwie Sztab Partyzancki z Pantelejmonem Ponomarienką, późniejszym ambasadorem sowieckim w Warszawie na czele, zaczął na tyły frontu niemieckiego, m.in. do Polski, wysyłać spadochroniarzy, którzy zaczęli docierać do tych band, przedstawiając im propozycję nie do odrzucenia: albo przyjmą nasłanych dowódców i politruków, albo zostaną do nogi wytępieni. Bandytom nie trzeba było dwa razy tego powtarzać, więc propozycje przyjęli tym chętniej, że wcale nie musieli zmieniać swego trybu życia. Tak powstała Armia Ludowa, z której po wojnie rekrutowały się kadry Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego - oczywiście te niższe, bo szczeble wyższe były zarezerwowane dla Żydów. Z MBP wypróbowani towarzysze przechodzili do aparatu partyjnego, stamtąd - do administracji państwowej i gospodarczej i w ten sposób utrwaliła się dominacja i pasożytowanie polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej na historycznym narodzie polskim. Tak zwany "upadek komunizmu" niczego zasadniczo tu nie zmienił, bo druga, a niekiedy nawet i trzecia generacja tej wspólnoty, przepoczwarzyła się w "socjaldemokratów", albo nawet - w "demokratów", utrwalając swoją pozycję społeczną między innymi dzięki rabunkowi majątku państwowego na przełomie lat 80-tych i 90-tych.... Koniec cytatu.

(-) Stanisław Michalkiewicz.

Niestety, z przykroscią stwierdzamy, że ta awangarda władzy w Polsce rekrutujaca się już w kolejnych pokoleniach ubeckich dynastii w prawie wszystkich systemowych partiach od lewa do prawa dzierży prym w obecnych władzach t.zw. III RP.

Czy ci potomkowie tamtej awangardy (cyt. "-Zaledwie nikły odsetek składał się z przestępców politycznych, a reszta, to byli zwykli kryminaliści: złodzieje, mordercy, zwyrodnialcy, fałszerze. Jak z puszki Pandory wysypały się na Rosję (Polskę też) te istoty pozbawione najmniejszych instynktów ludzkich i zapełniły sobą urzędy. Niedawny kryminalista, odsiadujący swoją karę za zabójstwo, grabież, gwałt, stawał się komisarzem ludowym z nieograniczonym prawem rozporządzania życiem i swobodą ludzką. Było to główne kadry, z których rekrutowały się władze bolszewickie.") nadal będą pasożytować na współczesnym narodzie polskim?